Z diagnozą od psychiatry w garści zadzwoniłam do PPP na Czajkowskiego. Pani, z którą rozmawiałam, zastrzegała się że ona nic nie wie, ale żebym zadzwoniła nazajutrz, to będzie właściwa pani, a w ogóle to muszę napisać pisemko do poprzedniej poradni z prośbą o przekazanie dokumentacji. To mnie minimalnie zirytowało (jeszcze jeden utrudniający życie drobiazg, z którym trzeba się wpasować między naszymi wyjazdami, wakacyjną przerwą w poradniach, drzemkami Młodszego, przedszkolem Starszego itp.), ale Właściwa Pani nazajutrz już nic o tym nie wspominała, więc olałam.
Właściwa Pani okazała się psychologiem. Umówiła się z nami na dwa spotkania: jedno tylko ze mną, w celu przeprowadzenia wywiadu, na drugim miałam się pojawić z synem. Wywiad był fajny. Pani wyraźnie bardziej doświadczona niż ta, która przeprowadzała ze mną wywiad w poprzedniej poradni, chyba bardziej skupiona na tym co mówię (fakt, że nie rozpraszała jej koleżanka badająca dziecko za moimi plecami), miałam poczucie że mnie rozumie i wie, o czym mówię. Jak powtarzałam jakieś szczególnie fajne grypsy Starszego, to śmiała się razem ze mną. Też wprawdzie próbowała sondować, czy nie trzeba mi przypadkiem udzielić wsparcia w akceptacji diagnozy syna, ale szybko się wycofała (nic dziwnego, tym razem nie miałam kataru). Pożyczyła mi dwie książki na CD (które przejrzałam, ale chyba muszę w końcu porządnie przeczytać). I tyle, spotykamy się za dwa dni ze Starszym.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń(musialam poprawić komentarz poprzedni, wybacz!) Ach, ta psycholog to pani Ania!! ona jest swietna! trafilam na Twoj blog z forum, pozdrawiam Cię serdecznie, i trzymam kciuki za Was. Pozwolisz, że będę nadal Twoim czytelnikiem. M, matka kosmitki ze Spektrum ;)
OdpowiedzUsuń