poniedziałek, 4 listopada 2013

Księżyc na lodówce

Starszy nabrał zwyczaju wpychania (przy myciu rąk) mydła do odpływu.

Nie podobało mi się to. Raz, że marnuje mydło; dwa, że zatyka odpływ. Mówiłam mu, żeby tego nie robił, ale nie słuchał. Trudno byłoby go dopilnować, ręce przed jedzeniem myje samodzielnie i bez asysty, musiałabym łazić za nim specjalnie po to, żeby sprawdzić, czy nie pcha mydła do odpływu - a to pewnie oboje byśmy źle znosili (zresztą młodszy też).

Za którymś razem wkurzyłam się. Usiadłam ze Starszym i powiedziałam mu od serca, że mi to przeszkadza. Że jestem zdeterminowana, żeby coś z tym zrobić, tylko nie wiem jak. Że po głowie chodziły mi różne pomysły: mogę go karać; mogę wprowadzić tablicę na lodówce, gdzie zaznaczałabym jakieś gwiazdki czy słoneczka za każdym razem, kiedy umyłby ręce bez wpychania mydła, a jak już by się ich więcej uzbierało, to wymieniłby je na jakąś nagrodę; mogę kupić mydło w płynie. I niech on mi powie, co ma szanse zadziałać.

Starszy zastanowił się i z absolutną pewnością siebie powiedział: "Powiesić księżyc na lodówce".

WTF? - pomyślałam. Księżyc? Na lodówce? Tak po prostu... księżyc? I to zadziała? - dopytywałam się. Starszy był niewzruszony. Tak, księżyc. Cóż było robic, wzięłam kartkę z bloku, narysowałam księżyc i przyczepiłam dwoma magnesikami do drzwi lodówki.

Od tego czasu (a minęło już półtora tygodnia) Starszy ani razu nie wepchnął mydła do odpływu.

Wpycha je, jednakoważ, do wylewki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz