czwartek, 28 listopada 2013

Urodziny

Starszy ostatnio po raz trzeci w swojej przedszkolnej karierze został zaproszony na urodziny kolegi.

I o ile na dwie poprzednie imprezy zdecydowanie nie chciał iść, to tym razem wyraził zainteresowanie. (Pewnie sporą rolę odegrał w zmianie zdania fakt, że tym razem urodziny miały się odbywać po prostu w przedszkolnej sali - zresztą pięć lat kończył syn dyrektorki przedszkola - a nie w indiańskiej wiosce czy innej kawiarni, co do których Starszy z przekonaniem stwierdzał, że on tam nie pójdzie, bo tam będzie muzyka. I co gorsza pewnie miał rację.) Perspektywa zakupu prezentu dla kompletnie mi nieznanego pięciolatka trochę mnie przeraziła, ale spróbowalam podpytać Starszego, co jubilat lubi i co mu podarować, i okazało się, że mój syn miał w tej sprawie wyrobione zdanie. "Książkę - zarządził - w której będzie napisane, jaka jest temperatura na różnych planetach." Cóż, mam tylko nadzieję, że obdarowany też to uzna za ciekawe...

Miałam zresztą pewien kłopot z zakupem prezentu. Wybrałam się do EMPiKu (dane na stronie www sugerowały, że powinnam znaleźć tam parę książek, które potencjalnie mogłyby spełniać kryterium wyznaczone przez Starszego). Nie wiem, czy pomyłkowo puścili tam muzykę głośniej niż zwykle, czy ja się odzwyczaiłam od sklepowych standardów przez lata kupowania w internecie, ale ledwo byłam w stanie wytrzymać ten hałas. Chlupotało mi w głowie, miałam mdłości, czułam się zdezorientowana i nie wiedziałam, w którą stronę do wyjścia. Jeśli mój nadwrażliwy słuchowo syn tak się czuje w każdym sklepie, to mu się wcale nie dziwię, że do nich nie wchodzi.

Ale wszystko skończyło się dobrze: Starszy poszedł na urodziny (z tatą, bo tak chciał), zjadł kawałek tortu, pobawił się z kolegami i wrócił zadowolony. Potem wprawdzie do wieczora kiepsko jadł, ale ja i tak jestem wniebowzięta. Jupi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz